SNAFU SNAFU
559
BLOG

12 maja -- dzień, w którym zaczęła się katastrofa

SNAFU SNAFU Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Tytuł dałem tylko tami, żeby był "sexy" Mnie, broń Boże, nie chodzi o 12 maja 1926, tylko o 12 maja szesnaście lat później.

Tego dnia mianowicie rozpoczęła się na Froncie Wschodnim ogromna ofensywa Armii Czerwonej, pod wodzą obdarzonego licznemi komunistycznemi tytuły marszałaka CCCP Siemiona Timoszenki.

Timoszenko został bohaterem narodowym po tym, jak dołożył Finom -- po pierwszej fińskiej kampanii dowodzonewj przez Woroszyłowa, która zakończyła się spektakularną klapą. Faktem jest, że Timoszenko nie był aż tak głupi, jak Woroszyłow -- ale w zestawieniu z Woroszyłowem nawet byle patentowany durak mógł się wydawac mędrcem.

Wydawało by się, że po seria katastrofalnych klęsk poniesionych w roku 1941  mogła sowieckich wodzów już czegoś wreszcie nauczyć -- ale nie. Cała ta katastofensywa rozpoczęła się dobrze, bo Niemiaszków udało  się trochę (choć nier całkowicie) zaskoczyć . Ale później to już były same tylko rozmijania się z elementarnymi zasadami, działania na "Urraaa!!! (to była taka bolszewicka odmiana osławionego, czy raczej już wręcz niesławnego w tej epoce francuskiego élan).  No i po raz kolejny ogromne siły sowieckie dały się wziąc w kocioł, jak za dobrych czasów z lata i jesieni 1941.

To była tylko jedna z wielkich sowieckich katastrof  w 1942. W tym samym mniej więcej czasie, co ofensywa Timoszenki, na Półwyspie Kercz miałą się odbyć ofensywa o podobnychy rozmiarach pod dowództwem niejakiego generałą Kozłowa. Skutki były podobne. Ponadto stracono (metoda "spisania na straty") 2-ga Armię Uderzeniową Wlasowa. A przez cały praktycznie rok 1942  jakieś horrendalne  straty w czymś,  co prosty lud ochrzcił mianem "Rżewskaya mjasorubka" --  a ostatnim aktem tego dramatu  była "Operacja Mars", na która przeznaczono więcej sił i środków, niż na Operację Stalingradzką , czyli "Uran" (Операция «Уран»). "Mars" miał przyćmić sławą Stalingarad. Ale ponieważ "Mars", w odróżnieniu od tego ostatniego, zakończył sie totalną klapą, która, na dodatek, stanowiła ambarasującą plamę na życiorysie "Niezwyciężonego Żukowa", to sprawę rozwiązano szybciutko w taki sposób, że "Rżewskiej Miasorubki" i "Operacji Mars" w ogóle.... nie było!

Ja interesowałem się Frontem Wschodnim -- jednym z powodów było może to, że jedna z ofensyw Armii Czerwonej poniekąd przyczyniła się korzystnie do  mojego  przyjścia  na świat.  Ponieważ  w czasie panicznej ewakuacji Majdanka mojemu Śp. Ojcu, który spędził w tym obozie cały rok po tzw. "Wielkiej Wsypie Lwowskiej Konspiracji",  udało się nocą uciec z kolumny.  Ale to już był rok 1944 i wtedy już sowieckie ofensywy udawały sie lepiej, niż tamte z roku 1942 (z wyjątkiem "Urana" z samej końcówki 1942, który się akurat udał i to nawet bardzo).  Więc niby tylko ta ofensywa z 1944 była dla mnie waznba -- no, ale ja, jak się czymś interesuję, to lubię poznac "całokształt" danego zagadnienia. Stąd więc ja od dawna  czytywałem sobie rożne artykuły i ksiązki o Fronie Wschodnim -- i wtedy mnie jakoś uderzyło, że w tej historii "zieje ogromna dziura". Faktycznie, większość sowieckich niepowodzeń w 1942 roku była starannie zamilczywana. Dopiero nieoceniony Suvorov pomógł te ciszę przełamać, jak i  niektórzy zachodni historycy (ja np. o szczegółach "Operacji Mars" dowiedziałem się dopiero z wydanej w 1999 roku ksiązki Amerykanina Davida M. Glantza pt. "Zhukov's Greatest Defeat: The Red Army's Epic Disaster in Operation Mars, 1942").  Przy tym tej ostatniej "cegły" ja nie polecam tak znów za bardzo, bo Glantz, jako fachowy wojskowy (zanim zacząl pisac ksiązki, był pułkownikiem w Armii USA) opisuje wszystko tak niezwykle drobiazgowo, że człowiek się zaczyna gubić, o ile chce  za szybko przeczytać.   To jest bardziej ksiązka dla zawodowców, niz dla amatorów.

SNAFU
O mnie SNAFU

Fizyk-dośwadczalnik weteran, taki, co to "z niejednego reaktora neutrony wykorzystywał". Od pewnego czasu już tylko działający na niwie dydaktycznej w amerykańskiej uczelni. Własnie amerykańskośc tej uczelni skłania mnie ku S24, bo strasznie mi brakuje kontaktu z polską mową. Pisywałem przez wiele lat w "Dziale Nauka", ale ostatecznie zadecydowałem, że jako szanujący się fizyk, już tam nie moge się wiecej pojawiać. Dział ów został bowiem straszliwie zapaskudzony przez liczne pseudonaukowe indywidua (podobnie, człowiek ucieka z pokoju, w którym ktos narzygał lub zrobił kupę na środku). A ponieważ interesuję się historią (głownie wielkich konfliktów w okresie ostatnich 200 lat), to próbuję swych sił w Dziale "Historia" -- czasem też w Dziale "Enegetyka", bo akurat kazą mi wykładać m. in. o OZE.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura